ABOUT

Monday, 8 January 2018

rush rush rush

Gray Monday in the city center covered with thick fog of smog. You get up at dusk, coffee brewed fast, without breakfast (who eats breakfast these days so early?!). You drink quickly the black god’s nectar and strike a pose not to smear your white shirt. Than in panic start looking for all those extremely important things that will set you up for the day. Locking the wallet lock, the plastic rustle of the car keys, the well known rig ding ding of the apartment keys. Yes - it looks that it's all, just throw up your coat and quickly to the elevator. No. Shit! Where’s the phone? You rush to the bathroom, where during the all-two-minute shower this top of the latest technique (without which we can not fully function these days) was left to show how little time is left to leave. Here it is. But of course there’s no elevator anymore, so you run down the stairs. At least it's getting hot fast. You’re hit by the cold wind and run out into the parking lot. Now you have to squeeze yourself somehow next to the idiot who parked his car exactly next to yours (the pregnant would’t have chance!) Up we go- finally on the way. Uh, there's a chance you'll make it. Morning rescued, now the final relaxation before the day filled with duties. So you put TOK FM radio for a good start in the week. Political news... well it's for sure now, a damn good Monday mood is over!


And how’s your morning today?

***

Szary poniedziałek w centrum zatrutego smogiem miasta. Wstajesz o zmroku, kawa parzona na szybko, bez śniadania (kto je śniadanie w dzisiejszych czasach o tak nieludzkiej porze?!). Prędko przełykany czarny napój w pozie żurawiej by nie poplamić koszuli, popłoch spowodowany szukaniem drobiazgów, które uzbrajają nas do wyjścia. Zgrzyt portfelowego zamka, plastikowy szelest kluczyków samochodowych, dzwonek kluczy od mieszkania. Tak - to wszystko, tylko zarzucić płaszcz i szybko do windy. Nie. A telefon? Pędem do łazienki, gdzie podczas dwuminutowego prysznica szczyt techniki, bez którego zupełnie nie potrafimy funkcjonować, leżał nieopodal kabiny wskazując jak mało już czasu zostało do wyjścia. Jest. Ale windy brak,  zajęta, więc zbiegasz schodami. Przynajmniej gorąco. Obrywasz za to w twarz zimnym wiatrem wybiegając na parking. Teraz trzeba się przecisnąć obok kretyna, który zaparkował drzwi w drzwi (ciężarne byłyby bez szans!) i w drogę. Uff, jest cień szansy, że zdążysz. Poranek uratowany, teraz ostatni relaks przed rozpoczęciem wykonywania masy obowiązków służbowych. Jeszcze tylko radio- tok fm na dobry początek tygodnia. Wiadomości z krajuno to już szlag dobry poniedziałkowy nastrój trafił!

A jak było dzisiaj u Was?




No comments:

Post a Comment